Mamy dla Ciebie prezent!
Odkryj kolekcję ekskluzywnych dzieł artystycznych i stań się właścicielem jednego z nich.
10h37 CEST
27/08/2025
Polska Agencja Prasowa: W pierwszym meczu mistrzostw Europy pana zespół zmierzy się w czwartek w Spodku ze Słowenią, z gwiazdą NBA Luką Doncicem w składzie. Biało-czerwoni pokonali tego rywala sensacyjnie w ćwierćfinale mistrzostw Europy 2022 w Berlinie (90:87). To będzie najtrudniejszy pojedynek w grupie D? Jakie emocje w panu wzbudza?
Igor Milicic: Zawsze pierwszy mecz jest najważniejszy. Natomiast jak już to będzie za nami, to pojawią się kolejne „najważniejsze” i „najtrudniejsze”. Takie będzie spotkanie z Izraelem, a jak ten mecz minie, to następny - z Islandią będzie znowu „najważniejszy i najtrudniejszy”. Tak to wygląda zawsze z naszej perspektywy.
- Gramy u siebie. Mamy na inaugurację trudnego przeciwnika. Wiemy, kim jest Luka Doncic na koszykarskiej mapie, ale nie obawiamy się go. Idziemy do tego meczu z pozytywną myślą, nastawieni na to, żeby walczyć i wygrywać.
PAP: Na ile w sparingach, których wygraliśmy trzy z ośmiu, pokazaliśmy to, co będziemy wykorzystywać w turnieju?
I.M.: Generalnie w pewnych fragmentach spotkań towarzyskich na pewno pokazaliśmy naszą grę. Teraz pod każdego przeciwnika w mistrzostwach dobierzemy część zagrywek w ataku, by „wypunktować” danego rywala. Podobnie będzie w obronie. Będziemy przygotowywać się pod zawodników indywidualnie, ale także przeciw kolejnym zespołom. Teraz to będzie prawdziwa gra.
PAP: Kto najbardziej zaskoczył Pana in plus w okresie przygotowań?
I.M.: Wielu zawodników wykazało się poprawą albo postępem względem ostatnich lat. Oczywiście w trakcie sezonu śledzę występy wszystkich potencjalnych kadrowiczów i liczyłem na to, że będą lepsi. Nie będę mówił o koszykarzach, którzy są już w składzie na turniej, bo oni potwierdzili swoją jakość. Natomiast Tymoteusz Sternicki (19 lat – PAP) na pewno dał nadzieję, że w przyszłości będziemy mieć fajnego zawodnika. Trzeba pilnować, by dostawał szanse, by pracował na tyle mocno, by mógł otrzymać jak najwięcej minut na parkiecie.
PAP: Wnioskuję, więc że jest pan zadowolony z ostatecznego kształtu zespołu, mimo kontuzji Jeremy’ego Sochana z San Antonio Spurs i syna - Igora Milicica juniora, który będzie miał jesienią szansę na występy w lidze NBA w barwach Philadelphia 76ers. Z kadry z kilkoma koszykarzami wracającymi do niej po dłuższej przerwie, z naturalizowanym Jordanem Loydem i debiutantem Szymonem Zapałą?
I.M.: Myślę, że na każdej pozycji mamy optymalne zróżnicowanie. To wygląda dosyć solidnie. Oczywiście byłoby lepiej, gdyby Jeremy i Igor byli tutaj, ale nie ma co się zastanawiać nad tym, na co nie mamy wpływu. Mamy bardzo solidnych graczy praktycznie na wszystkich pozycjach: i „piątki” (środkowi – PAP) i „jedynki” (rozgrywający – PAP). Na „czwórce” będziemy uzupełniać w zależności od potrzeb. Dążymy do tego, by cała Polska była z naszego składu dumna.
PAP: Jak bardzo przeżywał pan kontuzję łydki Sochana i niemożliwość powrotu do gry syna Igora? Już się pan z tym pogodził?
I.M.: Na pewno. To jest pytanie o przeszłość… Nie mamy już teraz takich zagadek personalnych. Jesteśmy, gdzie jesteśmy. Zawodnicy, których wybraliśmy pokazują, że chcą być w zespole, pokazują wielką chęć, determinację i wolę, żeby „zrobić” wynik, żeby wypaść najlepiej, jak możemy.
PAP: Zatrzymajmy się przy newralgicznej pozycji cztery, na której brakuje obydwu kluczowych zawodników. Z kogo zatem, oprócz Tomasza Gielo, będzie pan korzystał, by wypełnić lukę po kontuzjowanych?
I.M.: Będę korzystał z umiejętności Sokoła (Michała Sokołowskiego – PAP), Olka Balcerowskiego, Olka Dziewy. Będziemy grali różnymi ustawieniami. Zdarzyć się może taka sytuacja, uprzedzam, że Tomek Gielo może być na pozycji pięć, a Michał Sokołowski na pozycji cztery. Mamy sporo rozwiązań, i w zależności od sytuacji będziemy się zastanawiać, jaką opcję pokażemy.
PAP: W sparingach zdarzały się mecze, jak te z Finlandią, gdy traciliśmy sporo punktów. Defensywa jest elementem, nad którym pracujecie obecnie najbardziej intensywnie w Katowicach, na kilkadziesiąt godzin przed rozpoczęciem turnieju?
I.M.: Każdy mecz jest inny. Sparingi wypadły tak jak chcieliśmy, by przećwiczyć zagrywki w trudnych warunkach, a nie tylko w treningowych. Dzięki nim wiemy, gdzie jesteśmy, wiemy jak mamy rozwiązywać pewne sytuacje i to jest najważniejsze.
- Naszym priorytetem na mistrzostwach jest na pewno obrona. Pracujemy nad nią właśnie teraz, w Katowicach na kilka dni przed rozpoczęciem turnieju, ale i nad atakiem. Nie skupiamy się tylko na jednej rzeczy. Przy większym zaangażowaniu pewno obrona będzie wyglądała inaczej. Liczymy, na to, że będzie naszym wyróżnikiem, że będziemy nią „łamać” przeciwników.
PAP: Jak ocenia pan adaptację do zespołu Jordana Loyda? Co naturalizowany Amerykanin, zawodnik euroligowego AS Monaco, wnosi do drużyny narodowej innego niż A.J. Slaughter, który reprezentował biało-czerwone barwy przez siedem lat?
I.M.: Na pewno nie chcemy nic ujmować A.J., bo przez tyle lat grał wspaniale dla naszej kadry. Nie chcę porównywać tych dwóch zawodników. Natomiast Jordan bardzo dobrze zaaklimatyzował się. To koszykarz, który „bierze do serca to, co robi”. Jest z nami i chce jak najlepiej wypaść. Nauczył się jak najszybciej możliwości kolegów, zagrań w ataku i w obronie. Może seryjnie zdobywać punkty, ale też otwiera grę innym zawodnikom. To jest zupełnie inny poziom jakości na parkiecie, a do tego jest zadziorny w obronie. I to nam też pomoże w „łamaniu” obrony przeciwnika.
PAP: Kto jest pana zdaniem faworytem w grupie D w katowickim Spodku?
I.M.: Na pewno Francja, tutaj nie ma wątpliwości. Ma najmocniejszy skład. Myślę, że są jednym z kandydatów do złotego medalu.
PAP: Wśród faworytów całego czempionatu widzi pan…?
I. M.: Na pewno Serbię, razem z Niemcami, mistrzami świata. To są moim zdaniem ekipy na „najwyższe szczyty”. Przede wszystkim jednak Serbia.
PAP: Każdy turniej nie może obyć się bez niespodzianek. Widzi pan zespoły, które mają największe szanse na ich sprawienie w tegorocznym Eurobaskecie?
I.M.: Tak, jest tutaj parę takich zespołów. Myślę, że Finlandia na pewno ma taki potencjał, może sporo „namieszać”. Życzyłbym sobie, żebyśmy także my zaistnieli w tym gronie. Jest jeszcze parę innych drużyn, które chodzą mi po głowie, ale wolę nie wymieniać, bo… niektóre są w naszej grupie.
PAP: Widział pan już na treningach ten pozytywny przepływ energii w zespole, między zawodnikami, o którym mówił pan trzy lata temu po zwycięstwie w grupie nad Izraelem i w spotkaniach w fazie pucharowej?
I.M.: To dopiero pokaże się w tych meczach, które są przed nami. Jestem o tym przekonany. Na pewno przeciwnicy patrzą na nas trochę inaczej niż trzy lata temu, tym bardziej, że jesteśmy gospodarzem. To było już widać wtedy, gdy przygotowywaliśmy kalendarz przygotowań, gdy przyszły zaproszenia na sparingi do Serbii, do Włoch. Takie drużyny uznały, że jesteśmy godnym przeciwnikiem, że chcą z nami zagrać. Z mojego punktu widzenia to, co stało się parę lat temu, w tej chwili idzie trochę w zapomnienie. Musimy zrobić wszystko od nowa.
Rozmawiała Olga Miriam Przybyłowicz (PAP)
olga/ cegl/