Mamy dla Ciebie prezent!
Odkryj kolekcję ekskluzywnych dzieł artystycznych i stań się właścicielem jednego z nich.
13h58 CEST
12/06/2025
Choć mecz był wyrównany - aż 15-krotnie na tablicy widniał remis - to obie drużyny grały falami, a w poszczególnych kwartach jedna bądź druga była wyraźnie lepsza. Do gospodarzy należały druga i ostatnia, które wygrali różnicą, odpowiednio, 12 i 14 punktów. Udane powroty to znak firmowy Pacers w tym sezonie.
Bohaterem środowego spotkania został rezerwowy Bennedict Mathurin, który zdobył 27 punktów. Tyrese Haliburton zakończył mecz z 22, ale też 11 asystami i dziewięcioma zbiórkami, a kameruński środkowy Pascal Siakam dodał 21 pkt.
Koszykarze, którzy zaczęli na ławce, uzyskali dla Pacers w sumie 49 punktów, wobec 18 u rywali.
"Taka nasza specyfika. Wszyscy muszą być gotowi, bo każdy jest potrzebny. Nie zawsze ci sami goście będą wiedli prym, będą zdobywać punkty. Ale w tym tkwi nasza siła" - przyznał trener Rick Carlisle, którego zespół od połowy marca nie przegrał dwóch spotkań z rzędu.
W ekipie z Oklahoma City Jalen Williams zdobył 26 punktów, najlepszy strzelec sezonu Shai Gilgeous-Alexander dołożył 24, a Chet Holmgren - 20.
"To nie był nasz zły mecz. Mieliśmy sporo dobrych fragmentów. Szkopuł w tym, że rywale mieli ich więcej i w końcówce nas przechytrzyli" - skomentował szkoleniowiec pokonanych Mark Daigneault.
Statystyki przed dalszą częścią rywalizacji przemawiają za Pacers. Na 41 przypadków, gdy w finale play off był wynik 1-1, 33-krotnie (80,5 proc.) mistrzem została drużyna, która wygrała potyczkę numer trzy.
Ekipa z Indianapolis nie ma jeszcze w dorobku tytułu, a w finale gra po raz drugi; w 2000 roku uległa Los Angeles Lakers 2-4.
Z kolei Oklahoma City Thunder to spadkobierca Seattle SuperSonics. Pod starą nazwą klub mistrzostwo NBA wywalczył w 1978 roku. Zmiana i przenosiny nastąpiły w 2008. W nowych szatach to drugi finał po 1-4 z Miami Heat w 2012 roku. Łącznie klub walczył wcześniej o tytuł cztery razy.(PAP)
pp/