Urodzona w Mysłowicach koszykarka MB Zagłębie Sosnowiec, wychowanka Szkoły Mistrzostwa Sportowego PZKosz. w Łomiankach, która w rodzinne strony wróciła z Gdyni po czterech latach gry w GTK, a potem w VBW Arce, rozgrywa sezon życia.

W Orlen Basket Lidze Kobiet ma średnio 14,3 pkt (12. miejsce) i 10,1 zbiórek (4. lokata), a Pucharze Europy notowała 18,5 pkt (10. miejsce) i 13,6 zbiórek (3. lokata). Jej dyspozycja została nagrodzona, bowiem wybierano ją w październiku i grudniu najlepsza zawodniczką (MVP) PE. Zagłębie z Borkowską w I etapie wygrało wszystkie sześć meczów. Los sprawił, że już w I rundzie play off zespół hiszpańskiego trenera Jorge Aragonesa trafił na bardzo silny Besiktas Stambuł (dotarł obecnie do ćwierćfinału), z którym przegrał w dwumeczu.

"Przed podpisaniem kontraktu w Sosnowcu rozmawiałam bardzo dużo z trenerem. Powiedział, że gra Zagłębia ma się w dużej mierze opierać na mnie. Dodał, że nie chce stwarzać presji, ale zależy mu na tym, bym mogła się dalej rozwijać. Takie jasne nastawienie bardzo mobilizuje i pomaga mi. Wydaje mi się, że robię tu dobrą robotę. Mam nadzieję, że tak będzie do końca sezonu. To, jak gramy pokazuje, że trener Jorge naprawdę mi zaufał, za co mu bardzo dziękuję" - podkreśliła.

Środkowa kadry pochodząca z kilkunastotysięcznych Lędzin, położonych między Tychami, a Oświęcimiem, przyznała, że w zagłębiowskim Sosnowcu czuje się jak... ryba w wodzie.

"Wychowywałam się na Śląsku, to prawda, ale w Sosnowcu mam także rodzinę, więc jestem i stąd, i stąd. Czuje się bardzo dobrze, tak, jakbym była w domu u siebie. Rodzice przyjeżdżają praktycznie na każdy mecz, czuje od nich ogromne wsparcie. To jest coś czego potrzebowałam, bo będąc przez cztery lata w Gdyni kontakty były mocno ograniczone. Są też znajomi, mój chłopak, młodszy brat. Gra się po prostu trochę łatwiej wiedząc, że wszyscy ci, którzy dobrze mi życzą są blisko mnie" - powiedziała.

Cieszy się także, że częściej może jeść ulubione danie.

"Wiadomo, że najlepsze danie dla Ślązaczki to kluski, modra kapusta i rolada. Cała kuchnia śląska to dla mnie najlepsze jedzenie" - dodała.

Zawodniczka mająca znakomite warunki fizyczne (201 cm wzrostu), szczupła, choć już nie tak wiotka i delikatna, jak kilka lat temu trafiła na parkiety z… sali koncertowej - była uczennicą szkoły muzycznej i grała na klarnecie. Teraz przyznaje, że koszykówka to jej pasja, a presja odpowiedzialności towarzysząca jej w tym sezonie nie przytłoczyła jej.

"Zupełnie nie. Presja mnie nie +zjadła+, bo trener cały czas powtarzał, że mam po prostu robić swoje - zdobywać punkty i zbierać piłki, a wszystko inne będzie przychodzić samo. Tak się stało. Nie wiem, co będzie dalej. Mam kontrakt tylko na ten sezon. Do końca rozgrywek jest jeszcze dużo czasu, a potem będę spokojnie podejmowała decyzję" - powiedziała.

W ślady siostry idzie teraz młodszy o siedem lat brat. Środkowa kadry nie musiała go specjalnie zachęcać do wzięcia w ręce pomarańczowej piłki.

"Zawsze był ruchliwy, wcześniej trenował piłkę nożną, był bramkarzem, ale w końcu stwierdził, że bardziej podoba mu się koszykówka. Od pięciu lat trenuje w MKS Dąbrowa Górnicza" - przyznała.

Olga Przybyłowicz (PAP)

olga/ co/